Sceny wycięte

Może jednak wszystko mogło być tak jak dawniej?

- Lily, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Rudowłosa dziewczynka z niechęcią przerwała fascynujące zajęcie, jakim było śledzenie lotu niebieskiego motyla, skupiając całą swoją uwagę na starszej siostrze. Petunia prychnęła i teatralnie wywróciła oczami widząc jej pełne niezrozumienia, pytające spojrzenia.
- Mówiłam ci, że Mandy powiedziała, że dowiedziała się od Ruby, że Johnson wspominał, że Markus chce mnie zaprosić na tegoroczny bal! - oświadczyła chłodno, lekko pretensjonalnym tonem, wciąż obrażona. Jednak po chwili miejsce naburmuszonej miny zajęło rozmarzenie i radosne podekscytowanie.
- Wyobrażasz to sobie? - zapytała z błyszczącymi wodnistymi oczami. - Czyż to nie cudowne? Markus, ja i bal! - niemal pisnęła klaszcząc wesoło w dłonie – Może nawet...
- Nawet co? - zaciekawiła się nagle Lily.
- Może nawet zostanę królową balu – oznajmiła uśmiechając się tajemniczo. - W każdym razie będę musiała kupić nową sukienkę – powiedziała powracając do swojego normalnego, przyziemnego tonu.
- Ta różowa od babci jest ładna.. - wtrąciła nieśmiało rudowłosa. Petunia zmierzyła ją krytycznym spojrzeniem.
- Eh no coś ty! Zbyt pospolita jak na taką okazję.
Dziewięciolatka zrobiła zdziwioną minę.
- Zawsze ją lubiłaś i mama mówiła, że jest ci w niej do twarzy. - powiedziała na swoje usprawiedliwienie.
- Tak, ale to musi.. być coś... wyjątkowego! - tłumaczyła jej siostra rozmarzonym tonem - Królowa nie może przecież chodzić w łachmanach, muszę wyglądać olśniewająco.. Już nie mogę się doczekać, kiedy obgadam to wszystko z mamą i Michelle...! Ruby pęknie z zazdrości, gdy mnie zobaczy!


   Z tematu sukienki Tunia przeszła na kreacje sławnych aktorek, a gdy dobrnęła do przystojniaków z ich szkoły Lily wyłączyła się całkowicie. Czasami zupełnie nie rozumiała siostry. Niekiedy wręcz miała dość jej ciągłej paplaniny i śledzenia cudzych sekretów. Przecież nieraz miały już prze to kłopoty! Nie mogły nawet spokojnie przejść ulicą. Pani Douglas czerwieniła się za każdym razem, gdy tylko przechodziły obok. A pan Thompson chował się za pobliskim budynkiem lub krzakiem. Już nie mówiąc o rówieśnikach z szkoły - wszyscy milkli ilekroć rudowłosa ich mijała, uważając ją za naczelnego szpiega Petunii. Chociaż z początku jej to nie przeszkadzało, teraz Lily zaczynała się czuć z tym bardzo źle i nieswojo. Szczególnie, że Tunia ostatnimi czasy spędzała z nią coraz mniej czasu. Mama twierdziła, że to normalne. Mówiła, że Tunia dorasta, staje się młodą kobietą, dlatego interesują ją inne rzeczy niż kiedyś. Ma też nowe koleżanki, dlatego poświęca Lily mniej czasu. Rudowłosa sądziła jednak, że chodzi też o coś innego, o to co potrafiła tylko ona. Czasami Lily miała dziwne wrażenie, że Tunia jest po prostu zazdrosna o jej zdolności. Ale cóż mogła zrobić? Tunia była jej siostrą i mimo różnic jakie je dzieliły, rudowłosa kochała ją całym sercem. Chociaż sama musiała przyznać, że w głębi duszy tęskniła za dawną Tunią. Tunią z którą czytała bajki o wróżkach, grała w klasy, chodziła po drzewach, jadła stosy kanapek z dżemem, skakała na łóżku śpiewając radiowe przeboje.
     Lily uniosła głowę zdają sobie sprawę, że jej siostra nagle zamilkła. Rudowłosa rozejrzała się dookoła, uwiadamiając sobie, że właśnie stanęły przed miejscem ich wspólnych zabaw, zwierzeń i szalonych przygód. Przed nimi rozpościerał się pusty plac zabaw. Zerknęły na siebie wymieniając porozumiewawcze uśmiechy i puściły się pędem w stronę huśtawek. Może jednak wszystko mogło być tak jak dawniej?

C z a r o w n i c a?

Tej nocy Lily nie mogła zasnąć. Starała się jak tylko potrafiła, ale po prostu nie mogła, nie mogła zasnąć. W głowie wciąż słyszała echo słów Nietoperza (jak wy myślach nazywała tego dziwacznego chłopaka): Jesteś, jesteś.. czarownicą! Nie nie była czarownicą, nie mogła nią być. Przecież to głupie. - pomyślała przykrywając się szczelniej kołdrą. - Tunia ma racje on po prostu robił sobie ze mnie żarty! Chciał mnie najzwyczajniej wyśmiać! Chociaż, gdy wtedy odwróciła głowę, patrząc na jego skuloną, smutną sylwetkę, nie była już wcale taka pewna. Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. W dodatku w czasie drogi do domu Tunia nie omieszkała przekazać jej wszystkiego co wie na temat Severusa i jego wiecznie zachlanego ojca. Jednak Lily nie poczuła się przez to lepiej, wręcz odwrotnie czuła się przez to o wiele gorzej. Jakiś cichy głosik w środku podpowiadał jej, że nie powinna go tak potraktować, że się myliła. Może on wcale nie chciał jej obrazić? Może nie miał niczego złego na myśli? Może jest samotny i nie ma żadnych przyjaciół? A może, jeśli rzeczywiście ją obserwował i widział co potrafi..? Może w istocie była..? Czarownice potrafią przecież robić różne niezwykłe rzeczy. Lily ziewnęła, zwinęła się w kłębek przekręcając się na drugi bok i poprawiła poduszkę. Była zbyt śpiąca by się nad tym dłużej zastanawiać. Spojrzała przez okno na niebo usłane gwiazdami., zupełnie nie wiedząc, że całkiem blisko po drugiej stronie rzeki pewien chłopiec też nie spał, rozpatrując w głowie całkiem podobne pytania. Po czym zasnęła w objęciach Morfeusza.

Lesile Connors vs Petunia Evans

- Connors, Connors zatrzymaj się! Musimy porozmawiać!

Leslie przystanęła niechętnie w pół kroku, obracając się na pięcie. Przed nią stała sama Petunia Evans, ośmioklasistka, królowa tegorocznego balu i przywódczyni szkolnej siatki wywiadowczej. Czerwona lampka w umyśle Leslie zajarzyła się ostrzegawczo, każąc jej ZWIEWAĆ STĄD JAK NAJSZYBCIEJ. A szaroniebieskie oczy popielatowłosej blondynki samoistnie zaczęły szukać przykładowych dróg ucieczki. To jednak nie miało żadnego sensu, Petunia i tak by ją dopadła prędzej czy później, nigdy nie pozwalała uciekać ofiarom swoich intryg. Co prawda Leslie, jako przyjaciółka Lily miała czystą kartę, aż do teraz. Miała też bardzo dziwne przeczucie, że to właśnie z powodu rudowłosej została namierzona przez samą Królową.

- O czym chcesz porozmawiać? - zapytała od niechcenia kurczowo przyciskając do siebie plik podręczników. Przeniknęło jej przez myśl, że zawsze mogła walnąć Petunię w potylicę którymś z nich i uciec z miejsca zbrodni. Tak, podręcznik do znienawidzonej historii nadawał się idealnie! Stop! Stop! Zły pomysł! Po pierwsze Lily byłaby wściekła, zawsze powtarzała, że książki trzeba szanować, a takie zachowanie przejawem szacunku nie było. Po drugie jestem morderczynią, chociaż wszystko może się zmienić dzisiejszego dnia.. Rozmyślania niebieskookiej przerwał chłodny głos Petunii.

- Chodzi o Lily. Nie zauważyłaś, że dziwnie się ostatnio zachowuje? Ciągle gdzieś znika?

Czyli moja teza była słuszna. Punkt dla mnie! Ha! Jestem normalnie mistrzynią dedukcji!

- Nieee. Nie zauważyłam, żeby gdzieś znikała... - powiedziała bezmyślnie wpatrując się w błękitną ścianę korytarza i mając cichą nadzieję, że na tym zakończy się ta rozmowa. Nigdy nie była dobrym kłamcą, ale nadzieje zawsze można mieć. Jak łatwo się jest domyślić ta nieudolna próba zatajenia prawdy nie zrobiła na Petunii żadnego wrażenia

- Nie zgrywaj Connors i nie udawaj głupszej niż rzeczywiście jesteś. Wiem, że coś wiesz i wiedz, że zaraz mi to wyśpiewasz. Inaczej Jake usłyszy to i owo..

W tym momencie zapadła grobowa cisza, napięcie sięgało zenitu, a Leslie podjęła w swojej głowie bardzo ważną decyzję.

- Nawet gdybym wiedziała to i tak bym ci nie powiedziała E v a n s. Po za tym nie mam nic do ukrycia. - odpowiedziała chłodno rzucając jej mordercze spojrzenie. Ha udało mi się! To było EPICKIE! Dogadałam samej Petunii Evans! Matko.. co ja zrobiłam.. Każdy dobrze wiedział, że z Petunią nie należy zadzierać, nie Petunię trzeba omijać szerokim łukiem, a wścieknięta Petunia.. Tak właśnie przed Leslie Connors stała rozjuszona wersja Petunii.

- Czyżby Connors? - zapytała drgającym z wściekłości głosem, po czym szukała czegoś w swojej wielkiej skórzanej torbie, a na jej ustach pojawił się złośliwy uśmieszek. - Nie zgubiłaś czegoś przypadkiem? - zapytała najsłodszym tonem na ziemi, uśmiechając się przy tym jadowicie. Lauren spojrzała na nią jak na wariatkę.

- O co ci chodzi?

I wtedy to zobaczyła. Petunia trzymała jej pamiętnik, jej owinięty w kwiecisty papier pamiętnik, ten który dostała od Lily na urodziny. Serce stanęło jej na moment, a w płucach zaczęło brakować powietrza. Matko.. Jeśli Jake to przeczyta lub choćby usłyszy to nigdy już się do niej nie odezwie.

- Co chcesz wiedzieć? - zapytała beznamiętnie patrząc na nią z czystą nienawiścią.

- Gdzie ONA jest?

Lauren zrobiła przerażoną minę i przygryzła dolną wargę. Lily to zrozumie.. musi to zrozumieć.. Błagam Lily wybacz mi!

- Poszła Severusem, do zagajnika na skraju lasu. - wypaliła jednym tchem zaciskając powieki i czekając na grom z jasnego nieba, który ukarze ją za zdradę najlepszej przyjaciółki. Nic jednak się nie wydarzyło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz