środa, 17 lipca 2013

Rozdział 1 Przyjaciele na zawsze

       Było to letnie, sobotnie popołudnie. Takie, jakich wiele w Cokeworth o tej porze roku. Rudowłosa dziewczynka siedziała nad brzegiem rzeki, w cieniu rozłożystego klonu. Mocząc nogi w chłodnej wodzie zaciekawiona przyglądała się swojemu odbiciu. Przedstawiało ono lekko uśmiechniętą, piegowatą buzię, duże, błyszczące się, zielone oczy oraz istną burzę miedzianych włosów, falami opadającymi na szczupłe ramiona. Z pozoru zwykła twarz zwyczajnego dziecka. Jednak w Lily Evans nie było nic zwyczajnego. Nie chodziło tu tylko o ogromną chęć przygody, wybujałą wyobraźnię czy zamiłowanie do czytania książek. Nie. W tej dziewczynce było coś niezwykłego, coś co sprawiało, że wielu ludzi ulegało czarowi jaki wokół siebie roztaczała. Czyżby to był ten dziwny błysk zielonych oczu, które zdawały się skrywać jakąś odwieczną tajemnicę, o której wiedziała tylko ich właścicielka? A może ten niewinny uśmiech, gdy po raz kolejny uniknęła reprymendy rodziców? Co do jednego nie można było mieć wątpliwości - wokół tej dumnej i upartej istoty działy się rzeczy niespotykane i niezrozumiałe dla zwykłego śmiertelnika...
       Uwagę Lily musiało przykuć najwyraźniej jakieś fascynujące zjawisko, gdyż zielone oczy pomknęły szybko na drugą stronę rzeki, a cała postać dziewczynki zastygła w niemym zachwycie. Oniemiała dziewięciolatka patrzyła jak promyki górującego na niebie słońca odbijając się na tafli wody tworząc tysiące iskrzących się kryształków. Przypominały zastępy wróżek podążających w nieznane. Szkoda, że Tunia tego nie widzi. - pomyślała uśmiechając się smutno. Jej starsza siostra była zajęta przygotowaniami do tegorocznego balu. Już prawie od tygodnia nie zamieniły ze sobą ani jednego słowa. Lily wiedziała jednak, że nie w tym rzecz. Chodziło o ich wieczorną rozmowę i kłótnię przy śniadaniu. Uśmiechnęła się melancholijnie, obserwując flotę wróżek spokojnie dryfujących przez niebezpieczny kanion, jakim w jej niemanieniu była ta spokojna rzeka. Czasami tak bardzo chciałaby być jedną z nich. Uwolniona od wszelkich trosk zamieszkałaby w swojej magicznej krainie, do której nieproszeni goście nie mieliby wstępu. Dlaczego wszystko nie mogłoby prostsze? - westchnęła powracając do rzeczywistości. Sprawa tego tajemniczego chłopca spędzała jej sen z powiek, a po umyśle błąkało się tylko jedno słowo – c z a r o w n i c a. Zmarszczyła czoło. A jeśli mówił prawdę? Może, rzeczywiście była czarownicą? Z jednej strony sama myśl o czymś podobnym wydawała się straszliwie głupia, z drugiej strony jednak nie potrafiła znaleźć innego wyjaśnienia dla swoich umiejętności. Co za bzdura! - pomyślała wyjmując nogi z wody - Co mi w ogóle chodzi po głowie? Tunia jak zwykle miała rację. Zdecydowanie nie mogła być czarownicą. Po prostu nie mogła. On musiał się mylić. Kłamał.. Tylko, tylko dlaczego? Zmrużyła oczy przed słońcem padającym jej na twarz. Czarny nietoperzy kształt zamajaczył się na tafli wody. Wzdrygnęła się przestraszona otwierając szeroko oczy i niemal natychmiast podrywając się na równe nogi. Obróciła się energicznie, by stanąć twarzą w twarz z przeciwnikiem czającym się za jej plecami. Spłonęła ognistym rumieńcem, gdy ujrzała przed sobą bladego, kościstego, czarnowłosego chłopca w przydługiej pelerynie. Tego samego, który kilka dni temu nazwał ją czarownicą.
- Przepraszam. - mruknął pod nosem, z wzrokiem utkwionym na stopach - nie chciałem cię przestraszyć. Zła na siebie Lily zmierzyła go nieprzychylnym spojrzeniem.
- Co tu robisz? Znowu mnie szpiegujesz? - zapytała napastliwie krzyżując ręce na piersiach.
- Wcale cię nie szpieguje, ja tylko.. - ciemny rumieniec wyskoczył na jego bladej twarzy.
- Tylko co?
- Nieważne. - powiedział zrezygnowany szykując się do odejścia. Lily zdumiona patrzyła jak nietoperza sylwetka schodzi z wzgórza oddalając się coraz bardziej. Coś dziwnego, tak jakby wyrzuty sumienia wezbrało odezwało się we wnętrzu rudowłosej i zdawało się krzyczeć na całe gardło: Przecież tak nie można..!
- Zaczekaj! - zawołała zbiegając ze zbocza i starając się dorównać mu kroku. - Nie możesz sobie tak po prostu pójść!
- Dlaczego niby? - zapytał od niechcenia nie przerywając marszu, nawet na nią nie patrząc. Przygryzła dolną wargę zastanawiając się czy naprawdę chce wiedzieć to o co chciała się go zapytać.
- Muszę się się czegoś dowiedzieć to ważne. - zaczęła niepewnie.
- Tak? - spytał niemal sarkastycznym tonem - Słucham. Mów, jeśli to takie ważne.
Spojrzała na niego uważnie, jakby badając jego reakcję. Wciąż na nią nie patrzył. Jeśli się nie zapyta to nigdy się nie dowie.
- Dlaczego nazwałeś mnie czarownicą? - wypaliła jednym tchem, czekając na wybuch szyderczego śmiechu. Severus zatrzymał się jednak patrząc na nią z zaskoczeniem i uśmiechem na twarzy.
- To chyba oczywiste nie? - zapytał pogodnie, nie mogąc się jednak wyzbyć lekko drwiącego tonu. Lily uniosła brwi do góry, na co jej rozmówca westchnął ciężko.
- Masz dar. - odparł rzeczowym tonem- Widziałem co wtedy zrobiłaś i co robiłaś wcześniej... to.. to była magia.
- Tunia mówi, że kłamiesz. - powiedziałaby jakby na swoje usprawiedliwienie. - Dlaczego miałabym ci uwierzyć?
Severus westchnął po raz kolejny patrząc na nią jakby z politowaniem.
- Twoja siostra jest mugolką. Nigdy tego nie zrozumie. - powiedział poważnie, po czym zamilkł, zamknął oczy i z pełnym skupieniem zaczął szeptać coś pod nosem. Z początku nic się nie stało, jednak później gałęzie pobliskiego drzewa poruszyły się lekko uwalniając kilkadziesiąt liści. Liście te nie zachowywały się zwyczajnie jak przedmioty niesione wiatrem. Zataczały koliste kręgi, jakby były złączone w dziwacznym tańcu. Lily obserwowała je z nieukrywanym zachwytem, przez moment czuła nawet jakieś nieracjonalne pragnienie złapania jednego z nich. Po chwili Severus otworzył oczy z zadowoleniem przyglądając się swojemu dziełu. Lily popatrzyła na niego z podziwem. W głowie kłębiło jej się tysiące myśli i pytań, jednak milczała nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. Zahipnotyzowana obserwowała opadające na ziemię spiralami liście.
- To, to było niesamowite! - zawołała, po kilku chwilach milczenia, patrząc na niego błyszczącymi oczami i lekko rozdziawioną buzią - Wyglądały jakby.. Jak ty to.. ?
- Magia – odpowiedział prosto uśmiechając się lekko. Po chwili jednak spojrzał na nią uważnie jakby się nad czymś zastanawiając, po czym jego głos przybrał pełen powagi ton.
- Widzisz Lily.., ty i ja.. jesteśmy wyjątkowi, jedyni w swoim rodzaju. Zobaczysz pewnego dnia sowy doręczą nam listy i pojedziemy do Hogwartu - największej i najlepszej Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Europie. Tam nauczymy się panować nad swoimi zdolnościami. Wtedy sama się przekonasz. Jednak do tego momentu zostało jeszcze trochę czasu. Chodź pokażę ci coś magicznego TERAZ. - powiedział wpatrując się w rudowłosą z nadzieją i pewną obawą zarazem. Zupełnie tak jak gdyby bał się, że zaprzepaścił kolejną szansę. - Pójdziesz ze mną?
Lily wesoło przytaknęła głową na znak zgody.
Przez chwilę szli w milczeniu wzdłuż rzeki, ciesząc się pięknym letnim popołudniem. Właściwie to rudowłosa cieszyła się cudowną pogodą, a Severus był po prostu szczęśliwy, że mógł mieć ją za towarzyszkę. W pewnej chwili Lily poczuła jednak, że już dłużej nie może powstrzymać swojej ciekawości.
- Jaki jest ten cały Hogwart? - zapytała z wyrazem pełnego zamyślenia na twarzy.
- Wspaniały, ogromny, monumentalny. - odpowiedział rozmarzonym tonem uśmiechając się szeroko - Hogwart to zamek położony na skarpie nad jeziorem prawdopodobnie gdzieś w Szkocji.., nikt właściwie nie jest pewien bo jest nienanoszalny..
- Jaki jest? - zaciekawiła się Lily.
- Nienanoszalny. Chodzi o to, że nie jest umiejscowiony na żadnej mapie.
- Dlaczego?
- Mugole nie mogą przecież wiedzieć o istnieniu magii, bo sprawiło by to zbyt dużo kłopotów – dodał widząc kolejny znak zapytania malujący się na jej piegowatym czole - Tak czy owak pałętanie się wokół starego zamczyska przesyconego starożytną magią może być wręcz dla nich niebezpieczne. Dlatego Hogwart objęty jest specjalną ochroną tak aby żaden mugol nie mógł go odnaleźć. Więc jeśli nawet ktoś niemagiczny – wyjaśnił dostrzegając zdziwienie Lily, gdy tylko usłyszała wyraz mugol - stanie przed zamkiem zobaczy tylko same ruiny.. W każdym bądź razie Hogwart został założony wieki temu przez uczniów samego Merlina..
 
      Tak właśnie Severus zaczął wprowadzać Lily do świata magii. Opowiadał jej o Hogwarcie, domach, zajęciach w czarodziejskiej szkole, starożytnych czarach, Azkabanie, Szpitalu Świętego Munga, ulicy Pokątnej i o Ministerstwie Magii, które czuwa nad tym by żaden mugol nie dowiedział się o społeczeństwie czarodziejów. Lily słuchała z zapartym tchem, w wyobraźni zwiedzając te wszystkie niezwykłe miejsca. W końcu jednak Severus zamilkł, a Lily uświadomiła sobie, że zdążyli dojść już do pobliskiego lasu, a właściwie znajdowali się w samym jego centrum tuż przed niewielkim, drewnianym młynem. Dziewczynka nie mogła powstrzymać się przed dość głośnym i nerwowym przełknięciem śliny. Severus przystanął uważnie jej się przypatrując.
- Coś się stało? Jesteś blada niczym jakaś wampirzyca. - spróbował zażartować w celu rozluźnienia atmosfery. Lily puściła jego uwagę mimo uszu.
- Chyba tam nie idziemy, prawda? - zapytała mając nadzieje, że jej struny głosowe nie drgają bardziej niż powinny. Severus zrobił zaskoczoną minę.
- Dlaczego niby mielibyśmy tam nie iść?
Lily westchnęła ciężko, patrząc na niego z obawą i poczuciem wstydu. Nie miała wątpliwości, że teraz naprawdę ją wyśmieje.
- Tam straszy – powiedziała lekko rozdygotanym głosem - Wszyscy wiedzą, że to miejsce jest przeklęte.
Nie wyśmiał, jej ale jego pełne politowania spojrzenie mówiło wszytko.
- Wszyscy? Naprawdę wierzysz w to co wymyśliła sobie jakaś grupka dzieciaków? - zapytał spokojnym głosem patrząc jej prosto w oczy. Lily poczuła, że się czerwieni.
- Nie, ale..
Severus zdawał się jej jednak wcale nie słuchać. Wbiegł po drewnianych schodach i stanął przed drzwiami prowadzącymi do młyna, otworzył je ostentacyjnie na oścież, wszedł do środka, po czym wyszedł z okrzykiem, odbijającym się echem między konarami drzew:
- Widzisz jeszcze żyję! Idziesz czy nie?
- Idę! - odkrzyknęła i bez przekonania ruszyła w stronę młyna. Pokonała serię przeraźliwie skrzypiących schodów i niechętnie stanęła przed olbrzymimi, dębowymi drzwiami. Nie chciała wyjść na tchórza, jednak perspektywa wchodzenia do starego, ciemnego, nawiedzonego pomieszczenia nieco ją odrzucała. Severus popatrzył na nią wyraźnie zmartwiony.
- Słuchaj nie musisz tam iść jeśli nie chcesz lub naprawdę boisz się duchów. - powiedział.
Lily, jednak podjęła już decyzję. Zrzuciła mu tylko harde spojrzenie i odważnie przekroczyła próg niemal natychmiast tego żałując, gdyż otoczyły ją niemal egipskie ciemności. Gdzieś za sobą usłyszała szept Severusa:
- Naprawdę nie ma się czego bać. Dobrze znam to miejsce. Czasami tu nocuję.
Zielone oczy Lily rozszerzyły się z zdziwienia, a po plecach przeszły jej ciarki. Nie mogła sobie nawet wyobrazić spania w takim miejscu. Nocą musiało być tu straszliwie zimno, niewygodnie i upiornie. Już za dnia było tu upiornie.
- Dlaczego? Dlaczego tu nocujesz? - zapytała szeptem. Nie śmiała podnosić głosu. Wiedziała, że jeśli coś czaiło się w ciemności to nie należało tego ani budzić ani prowokować. Wolała nie ryzykować. Chociaż prawie nie widziała twarzy Severusa czuła na sobie spojrzenie jego niesamowicie czarnych oczu. Te oczy zdawały się wywiercać wnęki w jej duszy. Wydawałoby się, że zaraz coś w nim pęknie. Chłopiec jednak jak gdyby nigdy nic poszedł do pobliskiej ściany i otworzył drewniane okiennice. Do pomieszczenia wpadł blask słonecznego światła oświetlając srebrzyste drobinki kurzu unoszące się w powietrzu. Świetliste promienie obudziły również stadko nietoperzy zwisających z głowami w dół z jednej z stropowych belek. Rozbudzone ssaki z głośnym trzepotem skrzydeł wyleciały z pomieszczenia przez uchylone drzwi. Severus dalej stał tyłem do niej, a jego czarna, nietoperza sylwetka wyglądała naprawdę upiornie na tle jasnego blasku, wydobywającego się zza okna.
- Czasami boję się spać w domu. - oznajmił spokojnie, podchodząc do kolejnej okiennicy. - Rodzice... Oni wiecznie się kłócą.., skaczą sobie do gardeł, wręcz się nienawidzą – powiedział wpuszczając kolejne promienie światła do pomieszczenia - Najgorszy jest ojciec on... - głos mu się załamał, a to co chciał powiedzieć nie mogło przejść mu przez gardło. Lily poczuła się bardzo głupio i nieswojo. Nie wiedziała, co powiedzieć. Podeszła do niego, nieśmiało kładąc mu rękę na barku.
- Severusie..., ja.. nie.., nie wiedziałam. Tak mi przykro.
- Przykro? Jest ci przykro? - zapytał z goryczą i złością w głosie.
Odwrócił się i ze złością strzepnął jej rękę z swojego ramienia. W jego oczach malowała się furia.
Nie wiesz jak to jest! Nawet nie potrafisz sobie tego wyobrazić. Nie potrzebuję twojej litości! - warknął patrząc na nią z czystą nienawiścią. - Nikt nie będzie nad mną litował. Nikt! Słyszysz!?
Lily odruchowo odsunęła się od tyłu. Miała ogromną ochotę stąd wybiec. Szczerze mówiąc żałowała, że w ogóle tu przyszła. Severus chyba to zauważył, bo jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił.
- Lily, przepraszam. Nie powinienem ci tego mówić. Nie chcę, żebyś się mnie bała.
- Nie boję się – powiedziała lekko drżącym głosem. Spojrzał na nią niepewnie. - Naprawdę. Możesz mi mówić o wszystkim, o czym tylko chcesz. - wydusiła z siebie uśmiechając się blado.
Severus nie wyglądał na przekonanego, jednak nic nie powiedział. Kucnął pośrodku pomieszczenia i zaczął odgarniać na boki słomę. Po chwili widać już było drewnianą klapę do piwnicy.
- Ojciec nienawidzi magii. Pewnego dnia tak się wściekł.., że spalił.. prawie wszystkie księgi z zaklęciami.. Mama bardzo długo płakała... Te które udało się ocalić ukryliśmy tu. - powiedział otwierając drzwiczki – Wiedzieliśmy, że mugole nie będą tu zaglądać. Uważali to miejsce za przeklęte, po za tym nałożyliśmy prostą, magiczną ochronę, która odstraszałaby zbyt ciekawskich. Nikt niemagiczny nie jest w stanie tu dotrzeć. - zakończył schodząc po drewnianej drabinie w głąb podziemnego pomieszczenia. Rudowłosa zaciekawiona przystanęła nad ciemną dziurą, z której po chwili wyłoniła się głowa Severusa.
- Schodzisz? - zapytał z uśmiechem.
- Tam jest ciemno – zaczęła niepewnie, jednak Severus przerwał jej stanowczo.
- Teraz już nie jest. - powiedział wskazując na świetlistą kulę unoszącą się nad jego głową.
- Wow! Jak to zrobiłeś? - zapytała zachwycona, przyglądając się migoczącemu światełku.
- Ach to? To bardzo proste, nauczę cię kiedyś.
Na te słowa Lily obdarzyła go uroczym uśmiechem i zeszła do tajemnej biblioteki.

       Wprost nie mogła uwierzyć, że na tak niewielkiej powierzchni może znajdować się, aż tyle książek. Przed swoimi oczami miała niemal setki magicznych woluminów, poukładanych w ogromne stosy tworzące istny labirynt korytarzy. Wiele książek niemal rozlatywała się z starości, niektóre z nich były szkolnymi podręcznikami opatrzonymi tajemniczymi inicjałami E.P., inne miały czarne skórzane oprawy i roztaczały wokół siebie złowrogą aurę. Te zaliczyć można do pośledniejszych ksiąg czarnoksięskich, jednak znajdowały się tu również czysto czarnomagiczne księgi dotykające naprawdę mrocznych aspektów magii. Te jednak Severus starał się omijać szerokim łukiem. Nie wspominał również Lily o dniach i nocach, które spędzał wetując zakazane tomiszcze, ucząc się nielegalnych zaklęć. Nie sądził by to zrozumiała. Właściwie sam dokładnie tego nie rozumiał. Wiedział, że to złe i niemoralne, jednak przynosiło mu to ulgę i ukojenie, a zarazem pogłębiało nienawiść, jaką w sobie nosił. Wiedział, że kiedyś będzie miał narzędzie by zemścić się na ojcu, za wszystko co im zrobił. Jednak teraz co innego, a właściwie ktoś inny zaprzątał mu myśli. Uśmiechnął się widząc zachwyconą Lily przechadzającą się pomiędzy stertami książek. Gdy w końcu, pod dokładnych oględzinach, wspólnie wybrali dwie księgi, wynurzyli się jak to ujęła Lily z krainy mądrości do świata żywych. Po czym usiedli na kupce słomy wertując Wielką Księgę Zaklęć i Podręcznik do eliksirów dla klasy I. Lily oniemiała oglądała te książki traktując je niemal jak swój największy skarb.
- Po co komu zaklęcie Galaretowatych Nóżek? Albo Zakręconego Jęzora? - pytała naśmiewając z kolejnych to coraz bardziej zwariowanych formułek. Książka od Eliksirów rozbiła na niej jeszcze większe wrażenie. - Nawet nie wiedziałam, że tak można..! Słuchaj Sev myślisz, że moglibyśmy coś takiego tutaj uwarzyć?
Severus zaglądał wtedy do książki.., dumny, że został obdarzony zdrobniałym mianem Sev.
- Em.. no właściwie można by, ale skąd weźmiesz np. pierwszomiesięczną krew dziewicy? - w takich sytuacjach demoniczny uśmiech rozjaśniał twarz rudowłosej. Lily naprawdę zastanawiała się kiedy będzie wcielić do swego szatańskiego planu Tunię. Siedzieli tak długo, wspólnie czytając kolejne podręczniki, ćwicząc zaklęcia, obmyślając jak zdobędą coraz to dziwniejsze składniki eliksirów i dzieląc się nowinami i wyobrażeniami na temat magicznego świata. Nim się jednak spostrzegli słońce zaczęło zachodzić na horyzontem. Właściwie się nie spostrzegli. Lily nie mogąc dostrzec zlewających się z sobą liter, wyciągnęła rękę tam gdzie powinna znajdować się jej lampka nocna.
- Sev , zapalisz światło? - zapytała uprzejmie.
- Lily tu nie ma światła – oznajmił spokojnie.
- Co? Jak to nie ma światła!? - zapytała zdziwiona odrywając się od książki, przez chwilę nie wiedziała gdzie się znajduje, a gdy się zorientowała zobaczyła złocisty blask za oknem. Rudowłosa zerwała się na równe nogi pospiesznie oddała Severusowi książki. - Przepraszam, ale naprawdę muszę już iść! Nie jadłam obiadu! - powiedziała zmieszana ruszając w stronę drzwi. Severus na to pokręcił z niedowierzaniem głową i zadał jedno z tych inteligentnych pytań, które dziewięcioletnim, rudowłosym czarownicom nie przychodzą do głowy w sytuacji kryzysowej:
- A wiesz chociaż którędy masz iść?
Lily zrobiła stropioną minę. Nie właściwie to nie wiedziała, zupełnie nie miała pojęcia! Co prawda wiedziała, że szli wzdłuż, rzeki lub strumienia.., ale kilka razy zbaczali z drogi.
- Zaczekaj, odniosę książki i cię odprowadzę. - powiedział tylko widząc jej wyraz twarzy.
Gdy tylko odstawił książki, zamknął młyn wyszli na dwór. Las wyglądał cudownie, magicznie. Kora drzew i liście skąpane były w złocistym, dogasającym już świetle zachód. Lily pomyślała, że wygląda jeden z tych mitycznych gajów, pod których przechadzały się nimfy. Ciekawie czy nimfy naprawdę istnieją? Będzie musiała się spytać Seva. Chociaż i tak była pewna, że tak. Żyła w świecie, w którym wszystko było możliwe.. Dzisiaj spełniły się jej wszystkie dziecinne marzenia.., to co uważała postacie i stwory z najpiękniejszych baśni żyły naprawdę. Severus nie mógł oderwać od niej wzroku, wyglądała jak młoda driada i była taka szczęśliwa, nawet krok miała lekko skoczny..
- Lily? - zapytał nagle Severus, rudowłosa odwróciła się zaskoczona, tak mocno wsłuchała się w odgłosy lasu, że całkowicie zapominała o jego obecności.
- Tak Sev?
- Musisz mi obiecać..
- Co tylko chcesz – odpowiedziała z uśmiechem na ustach. Popatrzył na nią poważnie, wzrokiem sprowadzając ją z krainy marzeń na ziemię.
- Obiecaj że nikomu nie powiesz o tym co dzisiaj widziałaś.
- Nawet Tuni? - zapytała z obawą w głosie. Nie chciała mieć żadnych tajemnic przed siostrą.
- W szczególności jej! - odpowiedział marszcząc czoło. Chyba chciał jeszcze coś dodać, jednak w porę ugryzł się w język. - Obiecujesz?
- Na mały palec i własny honor. - odpowiedziała wyciągając dłoń. Severus popatrzył na nią z niedowierzaniem, ale Lily miała naprawdę poważną minę.
- Ja Lily Evans obiecuję na własny honor i mój mały palec, że nikomu nie zdradzę zdarzeń dnia dzisiejszego. - powiedziała wysuwając dłoń. Ich małe palce splotły się w uroczystej przysiędze.
- No teraz mamy wspólna tajemnicę. - podsumowała Lily uśmiechnęła się szeroko. Severus również odpowiedział uśmiechu. Przez chwilę szli w milczeniu, jednak czarnowłosy wydawał się jakiś stropiony. Lily posłała mu pytające spojrzenie. Severus zbierał się chwilę w sobie, spojrzał na nią z obawą, a na jego twarzy pojawiły się lekkie rumieńce.
- Lily myślisz, że moglibyśmy zostać przyjaciółmi? - zapytał zakłopotany chowając ręce do kieszeni peleryny.
- Myślałam, że już jesteśmy. - odparła szczerze Lily uśmiechając się rozbrajająco.
- Wiesz, ja nie wiem jak to jest. - wyszeptał Severus dokładnie egzaminując swoje buty.
- Dlaczego.? - spytała zdziwiona.
- Nigdy nie miałem przyjaciela. - odparł dogłębnie zawstydzony.
- Teraz już masz jednego. - odpowiedziała chwytając go za dłoń. - Tylko wyprowadź mnie z tego lasu, bo jestem naprawdę głodna.
Severus uśmiechnął się z pobłażaniem, odsłaniając przed nią gałązki krzewów.
- Ta dam! Już cię wyprowadziłem. - odpowiedział.
Przed nimi rozpościerało się wzgórze z kasztanowcem pod którym spotkał Lily dzisiejszego popołudnia. W dole widać było widać niewielkie osiedle, w którym mieszkała rudowłosa. Wymienili między sobą smutne spojrzenia, żadne z nich nie chciało się jeszcze rozstawać.
- Lily, my naprawdę będziemy przyjaciółmi? - zapytał Severus patrząc na usłane gwiazdami niebo niebo.
- Tak, Sev. Będziemy najlepszymi przyjaciółmi na zawsze. - odparła smutno Lily puszczając jego dłoń. Jej oczy zdawały się mówić: przykro mi, ale muszę już iść. Severus kiwnął tylko przyzwalająco głową, Lily uśmiechnęła się lekko.
- Pa Sev! - zawołała skocznym krokiem zbiegając ze trawiastego zbocza. 
- Do zobaczenia Lily – wyszeptał patrząc na znikającą wśród szeregu domków jednorodzinnych ukochaną przyjaciółkę. To był naprawdę piękny dzień.
~~*~~*~~ 
Rozdział zainspirowany piosneką You'll be in my heart Phila Collinsa i poniższym klipem z YT ♥, a pisany przy cudownym kawałku The Cranberries Ode to my family. Komentarze są mile widziane :)

3 komentarze:

  1. Oh jakie to słodkie wszystko jest noo. Aż wierzyć się człowiekowi nie chce, że potem wszystko potoczyło się tak jak potoczyło... Mam tylko nadzieję, że u ciebie przyjaźń Lily-Severus potrwa trochę dłużej ;)
    Przyznam, że jak czytałam dialogi naprawdę miałam wrażenie, że są mówione przez dzieci. Szczególnie fragment o Lily i jej przysiędze na mały palec ;).

    OdpowiedzUsuń
  2. GE.NIAL.NE
    WSPA.NIA.ŁE
    CU.DOW.NE
    I.DE.AL.NE
    WZRU.SZA.JĄ.CE
    IN.TE.RE.SU.JĄ.CE
    uwielbiam to! i lecę dalej

    OdpowiedzUsuń
  3. Wooow najlepszy blog jaki czytalam. Nareszcie nie o Dramione tylko o mojej ulubionej erze Huncwotów! Pisz dalej!!!!

    OdpowiedzUsuń